Home RegionDolny Śląsk Kraina Wygasłych Wulkanów na rowerze. Lwówek Śląski – Pławna Górna

Kraina Wygasłych Wulkanów na rowerze. Lwówek Śląski – Pławna Górna

by Podroże z Mamą i Tatą

Zrobiliśmy dziś szybki wypad rowerowy do miejsca, które bardzo lubimy – Krainy Wygasłych Wulkanów. Byliśmy tu już niejednokrotnie i opisy innych atrakcji w tym regionie znajdziecie na naszym blogu. Szczególnie polecamy Wam jednodniowa wycieczkę na Ostrzycę i Radogost.

Zaparkowaliśmy na parkingu przy grupce skał zwanych Szwajcarią Lwówecką. Jest to niewielka grupa baszt z piaskowca. Wejście na nie zajmuje kilkanaście minut. Rozciąga się z nich dość ładny widok na okolicę. Niestety same skałki zostały oszpecone barierkami. Czy zwiększa to ich atrakcyjność lub bezpieczeństwo oceńcie sami.

Lwówek- Pławna Górna

Po zejściu ze skałek wskakujemy na rowery. Pierwsze 7 km jedzie się asfaltowa ścieżka rowerową, która powstała w miejsce linii kolejowej z Lwówka Śląskiego do Świeradowa Zdrój . Trasa jest przyjemna i prosta, po drodze znajdziecie miejsca do wypoczynku, ale też systematycznie pnie się do góry. Tak dojeżdżamy do Pławnej Górnej. Tutaj trasa się niestety kończy. Można nią dojechać prawie do Muzeum Przesiedleńców i Wypędzonych, które znajduje się w pięknie wyremontowanym, zabytkowym domu. Po drodze mijamy budynek starej stacji kolejowej, w którym kiedyś wypatrzyliśmy przez okno takie cuda…

Wnętrze stacji kolejowej w Pławnej Górnej.

Zamek Śląskich Legend – Pławna Górna

Sama miejscowość wymaga dłuższego opisu. Dość powiedzieć, że ta malownicza wieś została opanowana przez bajkowe postaci i ich twórcę. Koniecznie tutaj wpadnijcie do Zamku Śląskich Legend, Grodu czy Galerii Mizielińskich. Jest to bardzo ciekawy przykład jak artysta potrafi zmienić całą miejscowość. Więcej o atrakcjach Pławnej Górnej przeczytacie tutaj>>>

Pięknie wyremontowany dom w Pławnej Górnej

Domy Przysłupowe

Za zameczkiem macie wybór albo pojechać w prawo do Lubomierza, albo w lewo na Przeździedzę. Myśmy wybrali tą drugą opcję. Tutaj zaczyna się las i mocniejszy podjazd, ale nagrodą są widoki na szczycie. W oddali, przy dobrej pogodzie, widać Karkonosze.

Droga z widokami na wygasłe wulkany.

Teraz zaczyna się zjazd do Marczyc i niesamowita ilość pięknych, regionalnych domów przysłupowych. Są to charakterystycznej dla tego regionu (pogranicze polsko-czesko-niemieckie) budynki z dwoma częściami – mieszkalną i gospodarczą. Mieszkalna jest zazwyczaj drewniana z charakterystycznym szachulcem, a gospodarcza murowana. Wiele z tych domów ma balkoniki na pietrze i malowane okiennice. W Marczycach znajdziecie je na każdym kroku. Niektóre się rozpadają inne są w świetnym stanie.

Po dojechaniu do rzeki Bóbr z zaskoczeniem spotkaliśmy tam duże grupy na kajakach i pontonach oraz całą wycieczkę na koniach! Od braku wody uratował „Bar u Witka”, który był szczęśliwie w niedzielę otwarty i wyposażony.

Gdybyście mieli ochotę na spływ pontonem po Bobrze, to ofertę znajdziecie tutaj>>>. Nie płynęliśmy, ale wyglądało to bardzo fajnie.

Po przejechaniu Bobru wjechaliśmy do Przeździedzy i minęliśmy „Kuźnię nad Bobrem”, która polecamy jako miejsce noclegowe z niesamowitym klimatem. Jest to ponad 300 letni dom przysłupowy i jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się jak to jest w takim przenocować, to jest szansa sprawdzić.>>>

Pałac w Dębowym Gaju

Po chwili pedałowania dojeżdżamy do Dębowego Gaju, szlak prowadzi szybko na szutrową drogę, ale my Was zachęcamy, aby na chwile się tutaj zatrzymać. Dębowy Gaj jest wioską, która warto przejechać całą ze względu na przysłupowa zabudowę, ale koniecznie zajrzyjcie do ruin pałacu. Pałac w Dębowym Gaju to było cudeńko w stylu późnorenesansowym. Zbudowany w 1680 roku przez ród von Zedlitz przeszedł swoje i za wojen napoleońskich i podczas II Wojny Światowej, po której rozkradła go najpierw Armia Czerwona, a potem nowi mieszkańcy. Pałac z zabudowaniami i folwarkiem popada w ruinę nie do odratowania. Warto tam jednak zajrzeć. Gdzie jest wejście? Poszukajcie ścieżki pomiędzy kościołem a przystankiem autobusowym… .

Ostatnia prosta do skałek koło Lwówka i zamknęliśmy 35 km pętle w trochę ponad 3h. Po drodze głównie asfalt i trochę szutru. W większości były to mało uczęszczane drogi dla aut lub ścieżki rowerowe.Jeżdżąc po Pogórzu Kaczawskim zwróćcie uwagę na stare, poniemieckie krzyże. Stoją prawie przy każdym domu. Nowi mieszkańcy uszanowali je pomimo obcych napisów.

0 comment
0

You may also like

Chętnie się dowiem co sądzisz o tym wpisie. Dodaj swój komentarz!

Ta strona używa ciasteczek w celach statystycznych. Jako blog podróżniczy Podróże z Mamą i Tatą dbamy o ochronę danych naszych czytelników. Wasze dane nigdy nie będą narażone na umyślne niebezpieczeństwo. Nie są one sprzedawane ani przekazywane podmiotom trzecim. Polityka prywatności obowiązuje wszystkie osoby odwiedzające nasz serwis. Szczegóły poznasz w naszej polityce prywatności. Jeżeli nie wyrażasz zgody możesz zrezygnować. Zgadzam się Dowiedz się więcej

Polityka prywatności i ciasteczek
%d bloggers like this: