Rugia przewodnik praktyczny – atrakcje, trasy, porady

Rugia na jeden dzień? Zdecydowanie, nie! Największa wyspa Niemiec, na którą wjeżdża się najdłuższym mostem w Niemczech, jest warta długiego pobytu. My byliśmy tutaj sześć nocy i żałowaliśmy, że nie dłużej. Udało nam się zobaczyć sporo ze wschodniego wybrzeża wyspy od Kap Arkona po cypel półwyspu Mönchgut. Atrakcji dla ludzi, którzy, tak jak my, nie lubią się opalać i pluskać w Bałtyku jest mnóstwo – od słynnych klifów, poprzez świetnie trasy rowerowe oplatające całą wyspę, wycieczki statkiem, przejażdżki parowozem, spacery po pięknych kurortach oraz liczne muzea. Fani plażowania znajdą piaszczyste plaże, chociaż jak widać na zdjęciu poniżej nie wszędzie. Zatem zapraszam do naszej listy atrakcji, wskazówek i wrażeń po tygodniu na Rugii.

Kamienista plaża i wysokie klify

Klify Jasmund

To właśnie one przyciągają na wyspę rzeszę turystów. Są wpisane na Światową Listę Dziedzictwa Unesco i nic dziwnego – wysokie na kilkadziesiąt metrów (najwyższy ma ponad 100 metrów), białe klify robią wrażenie. Można je zwiedzać z kilku miejsc – górną ścieżką idącą przez piękny, bukowy las, z dołu idąc kamienistą plażą i oczywiście z wody wypływając spacerowym statkiem z Sassnitz. Dlatego opisujemy dla Was wszystkie te trasy.

Piękny, bukowy las w drodze do Königsstuhl, drzewa tutaj mają trudne warunki, ale trzymają się mocno.

Trasa nr 1 z Lohme.

Tę trasę przećwiczyliśmy od razu po przyjeździe, gdyż nocowaliśmy w Lohme. Prowadzi stąd około 4 kilometrowa ścieżka przez piękny, bukowy las, z licznymi punktami widokowymi i ławeczkami. Po godzinie marszu (nam to zabrało znacznie dłużej, gdyż zeszliśmy jeszcze na plażę, pozbierać kamienie) dochodzi się na pierwszy punkt widokowy – Tron Króla Königsstuhl. Tutaj przeżyliśmy lekkie zdziwienie, gdy okazało się, że punkt widokowy jest płatny. Tak dokładnie, to bilet płaci się za zwiedzanie muzeum i wyjście na punkt widokowy. Nam się udało zobaczyć punkt, bo kiedy przyślijmy klasy były już zamknięte.

Budowanie wież z kamieni, to też świetna zabawa.

Konkurs na króla

Ciekawe jest pochodzenie nazwy Königsstuhl. Istnieje przekonanie, że szwedzki król Karol XII obserwował stąd bitwę morską, co w sumie byłoby świetnym pomysłem. Klif ma ponad 100 metrów i rozciąga się stąd świetny widok na Bałtyk. Jednak nazwa figuruje już we wcześniejszych dokumentach. Możliwe, że istniał jakiś lokalny konkurs na wspinanie się po klifie, aby zostać wodzem, albo tylko wykazać się zręcznością i odwagą.

Centrum Königsstuhl

Centrum jest nowoczesnym, interaktywnym muzeum, w którym można zdobyć mnóstwo wiedzy o tym jak powstały klify, ruchach lodowców i życiu bukowego lasu. Wędrowanie po wystawie to szansa na zejście pod ziemię, dotknięcie lodowca, czy poczucie jak jest w lesie w nocy. Jest też ciekawy plac zabaw i huśtawki. Jedyny problem to fakt, że brakuje audioprzewodnika po polsku. Trzeba dobrze znać niemiecki, aby zrozumieć teksty przyrodnicze czy historyczne, a wersja angielska jest mocno okrojona. Dlatego można czuć pewien niedosyt i nie wiem czy warto wydać, aż tyle pieniędzy. Ceny i godziny otwarcia centrum znajdziecie tutaj >>>J

Zachód słońca w rezerwacie Jasmund

Jeżeli nie chcecie zwiedzać centrum, to pozostaje podejść do kolejnego punktu widokowego Victoria-Sicht, z którego świetnie widać Königsstuhl i morze. Reszta trasy to około 9 kilometrowy spacer górą klifów do Sassnitz lub powrót do Lohme.

Trasa nr 2 z Hagen

W Hagen znajdziecie parking (oczywiście płatny) skąd wiedzie 3 kilometrowa ścieżka spacerowa i rowerowa przez las do Königsstuhl – Tronu Króla. Można też podjechać specjalnym expressem (wagoniki ciągnięte przez traktor). Nie ma możliwości podjechać bliżej samochodem na teren rezerwatu Jasmund, z Hagen jest najbliżej.

Trasa 3 z Sassnitz

Z tutejszego portu pływają stateczki do Jasmund, pozwalając podziwiać klify z morza. Trasa spacerowa plażą jest chyba najszybsza z wymienionych. Po przejściu Kurpark, który zresztą nie jest specjalny, wychodzi się na kamienista plażę i szybko pojawiają się kolejne klify. Można na własne oczy sprawdzić, że są kredowe – wystarczy je dotknąć, a na ręce zostaje biały pył. Niesamowite jest dotykać czegoś co ma 65 milionów lat. Kamienie, które pokrywają plażę mają fantastyczne kształty. Wiele osób buduje z nich wieże – znalezienie kamieni o odpowiednich kształtach, aby się trzymały, nie jest wcale takie proste. Lokalne kamienie są na wiele sposobów wykorzystywane przez mieszkańców jako ozdoby, a znalezienie takich, w których morze wyżłobiło dziurę na wylot podobno przynosi szczęście. Myśmy do domu przywieźli całą kolekcję.

Zamknięte molo w Sassnitz a na nim kromorany

Marina w Lohme, aby tutaj się dostać trzeba zejść po schodach.
Widok na Binz z molo.

Binz – biały kurort Rugii

Jeden z najstarszych kurortów na wyspie, który bardzo przypadł nam do gustu. Przy długiej nadmorskiej promenadzie znajdziecie stylizowane stragany z lokalną sztuką, molo, skąd odpływają statki, park z licznymi ścieżkami spacerowymi oraz piaszczystą plażę zastawioną rzędami wiklinowych koszy. Najbardziej jednak spodobały nam się białe pensjonaty, które tworzą charakterystyczną całość. Domy mają tutaj białe ganki i balkony oraz charakterystyczne, ażurowe zdobienia. Nie wiem czy jest to odgórnie narzucony plan, ale daje bardzo miły dla oka efekt.

Widok z plaży na Binz.
Syrenka – nasz wkład w Festiwal Rzeźby z Piasku ;-). Jeżeli szukacie piaszczystej plaży, to okolice Binz są świetnym adresem.

W Binz jest mnóstwo atrakcji – wystawa najlepszych dzieł stworzonych podczas dorocznego Festiwalu Rzeźb z piasku, piękne jezioro z wodnym placem zabaw, ścieżki rowerowe i spacerowe po okolicy. Można wejść na wzgórze, na którym znajduje się XIX wieczny, neogotycki zameczek Jagdschloss lub zdecydować się na przejażdżkę parowozem „Mknącym Rolandem” do sąsiednich miejscowości. Ciekawym pomysłem, którego nie udało nam się zrealizować, jest wycieczka statkiem do Goren i powrót parowozem. Rozkład jazdy i cennik znajdziecie tutaj >>>

Jedzie pociąg z daleka…….

Prora – spacer w koronach drzew

Prora jest dość niecodzienną miejscowością, gdyż w latach 30tych XX wieku naziści postanowili wybudować tutaj kurort dla robotników. Miało być to miejsce, gdzie każdy będzie mógł wypocząć. Cel szczytny, efekt trochę gorzej, bo wybudowali koszmarny bunkier, który miał pomieścić 20 tysięcy gości. Na długości 4,5 kilometra budowali kompleks z pokojami, basenami, halą widowiskową i kinem. Budowali, ale nie zbudowali i dziś trochę straszy. Za ogromne pieniądze Niemcy obecnie próbują teren jakoś zagospodarować min. znajduje się tutaj schronisko młodzieżowe. Dla wszystkich, których pociągają takie budynki jak znalazł.

My jednak wybraliśmy się zwiedzić inną atrakcję Prory – spacer w koronach drzew. Na terenie kompleksu znajduje się parking (3,5 euro za postój), restauracja i sklep z pamiątkami. Całość nadaje się na wózki. Spacer jest kilkuczęściowy – najpierw wspinamy się na wysokość koron drzew i wędrujemy podestami pośród nich. Na trasie znajdują się urozmaicone przejścia rodem z parku linowego. Są też przystanki z licznymi informacjami przyrodniczymi również w formie atrakcyjnej dla dzieci. Wszystko jest po niemiecku, a szkoda przydałaby się angielska wersja. Kolejny etap to podejście ponad korony drzew. Idzie się dookoła 12 pięter, aż dociera się na szczyt skąd roztacza się widok na morze i okoliczne jeziora.

Całość zajmuje około 1,5 godziny. Ceny i godziny otwarcia znajdziecie tutaj>>>

Arkona i rybacka wioska Vit

Rugia ma również swoja bardziej słowiańską nazwę – zwana była Rają lub Rujaną, gdyż przez kilkaset lat zamieszkiwali ją Słowianie – Rajanie. Na dodatek stworzyli potęgę morską, z która musieli liczyć się sąsiedzi. W Gardźcu Rugijskim była stolica książęca, w Ralowie port oraz centrum handlowe, a w Arkonie najważniejsza świątynia.

Słowiańska historia

Każdy, kto kiedykolwiek interesował się pogaństwem słyszał o Arkonie. Była to w średniowieczu stolica kapłanów czterogłowego Światowida – boga który miał swoją mocą ogarniać cały świat. Sama Akona była pilnie strzeżonym grodem, do którego pielgrzymowali Słowianie z całej Rujany. Miastem rządzili kapłani, którzy również opiekowali się białym koniem Światowida, wróżyli powodzenie w wyprawach militarnych i strzegli skarbów oraz łupów. Stąd też złupienie i spalenie Akony przez Duńczyków w 1168 roku miało nie tylko wymiar religijny – Słowianie z Rugii bardzo długo bronili się przed chrystianizacją, ale również czysto materialny- któż nie chciałby zdobyć takich skarbów.

Zdobycie Arkony jest oficjalnie końcem pogaństwa na tych ziemiach oraz rokiem, gdy zbudowano tutaj pierwsze kościoły. Najprawdopodobniej jeden z pierwszych był w sąsiednim Alterkirchen, gdzie przeniesiono wizerunki Światowida, aby zachęcić świeżo ochrzczonych do chodzenia do kościoła. Nie oznacza to jednak, że Rajanie nagle z Rugii zniknęli. W kronikach z początku XV wieku jest informacja o śmierci ostatniej kobiety mówiącej językiem Rajów.

Zwiedzanie Arkony

Niestety po Arkonie wiele nie zostało, gdyż jej brzeg jest intensywnie podmywany przez morze i obecnie został już tylko jeden porośnięty wał. Mi osobiście zabrakło w tym miejscu informacji o pracach archeologicznych, zdjęć znalezisk, czy rycin na których próbowano by rekonstruować wygląd grodu, o interaktywnym centrum nie wspominając.

Jedna z latarni w Arkonie

Po zaparkowaniu w Puttgarden , które było kiedyś podgrodziem Arkony, ruszamy na piechotę po asfalcie. Jest to w sumie 3 kilometrowy spacer po prawie płaskim terenie. Bliżej Arkony nie da się podjechać samochodem. Można zdecydować się na przejażdżkę Arkona Expressem, oczywiście odpłatnie.

W samej Arkonie nikt nie mieszka. Są tutaj trzy latarnie morskie i wysoki klif. Warto zejść po schodach z klifu idąc w kierunku na rybacką wioskę Vit i przespacerować się kolejne trzy kilometry kamienistą plażą.

Sassnitz

Kolejny kurort, który powstał z połączenia trzech wiosek rybackich. Przez pewien czas miasto żyło też z wydobycia kredy i dlatego w sumie miało dość wąski pas do rozwoju – z jednej strony morze a z drugiej kopalnia. Wydobycie kredy rozkręcało się w okresie komunizmu i w Sassnitz jest sporo budynków, które pochodzi z lat 50tych, gdy stworzono mieszkania dla robotników. Należy do nich całkowicie nie pasujący do niczego wysoki budynek, który mieścił 90 mieszkań dla singli.

Sassnitz – widok z promenady na cześć wypoczynkową
Wnętrze łodzi podwodnej.

Na szczęście w Sassnitz jest też część kurortowa – białe, drewniane pensjonaty oraz promenada nad morzem prowadząca do portu, skąd odpływają statki białej floty. Znajdziecie tutaj sporo restauracji i kawiarni. Po przejściu nieciekawego parku zdrojowego wychodzi się na kamienista plażę i podąża wzdłuż wysokich klifów Jasmund. Można spędzić mnóstwo czasu budując wieże z kamieni i wyszukując takich o ciekawych kształtach.

HMS Otus – zwiedzamy łódź podwodną

W porcie Sassnitz stoi ciekawa atrakcja – 90 metrowa brytyjska łódź podwodna HMS OTUS. Do lat 90-tych była w służbie Jej Królewskiej Mości, po czym zakupił ją niemiecki biznesmen i stała się muzeum. Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie widzieliśmy łodzi podwodnej w środku, więc bardzo nas to muzeum zaciekawiło. Po zakupieniu biletów wchodzi się na pokład i wędruje przez większość pomieszczeń. Można zajrzeć do kajut, do których wchodzi się przez okrągłe włazy, zobaczyć systemy sterowania łodzią czy wyrzutnie torped. Zwiedzaniu towarzyszą dźwięki – słychać alarmy, kroki biegnących marynarzy, okrzyki rozkazów. Można się poczuć jak podczas prawdziwej misji na oceanie. Nie jest to jednak miejsce dla osób z klaustrofobią.

Tak wyglądają ścieżki rowerowe na Rugii – bajka!

Rowerami po Rugii

Na Rugię zabraliśmy ze sobą rowery i dwa dni spędziliśmy pedałując po wyspie. Ścieżki tutaj są wspaniałe – świetnie oznakowane, szerokie, często asfaltowe. Natrafiliśmy na świetną ścieżkę w lesie, która była dedykowana tylko rowerom. Większość Rugii, za wyjątkiem części zwanej Jasmund, jest praktycznie płaska z niewielkimi wzniesieniami, dlatego pedałuje się bez problemu, a Niemcy jeżdżą tutaj całymi rodzinami. Jedyną wadą jest odkrycie terenu, co w bardzo gorące dni może być zgubne. Rowery to świetny sposób na zobaczenie wielu miejscowości i krajobrazów w jeden dzień. Nie mieliśmy też problemu ze znalezieniem kawiarni czy baru, przy której dałoby się rower zaparkować – stojaki są powszechne. Przewóz rowerów statkami, pociągiem (również parowozem) czy autobusem jest możliwy, ale dodatkowo płatny.

W drodze przez las do Thiessow

Polecamy Wam szczególnie trasę rowerową z Thiessow wzdłuż półwyspu Mönchgut przez Goren do Sellin i z powrotem przez Babbe. Można też objechać całe Selliner See i kanał przepłynąć małą łódeczką (1 Euro za osobę i rower). Warto zatrzymać się na chwilę koło Fischkutter „Lütt Matten”, odpocząć na hamaku i zjeść bułkę z rybą lub placki ziemniaczane. Cała trasa liczy 30 kilometrów.

W większych kurortach jak Binz czy Sellin z rowerami może być problem na nadmorskich promenadach. Trzeba je prowadzić wśród ludzi i trudno je gdzieś zostawić. Dlatego same kurorty jest łatwiej zwiedzać, gdy się przyjedzie do nich samochodem.

Niby tylko flądry, śledzie i jesiotry, ale sposób prezentacji genialny!

Stralsund – niezwykłe Oceanarium

O oceanarium w Stralsund słyszałam dużo dobrego. Opinie w internecie są entuzjastyczne. Mieliśmy jednak wątpliwości czy akwaria, których tematem jest tylko Bałtyk i Morze Północne może być ciekawe. W końcu są bardziej atrakcyjne i barwne akweny.

Okazało się, że opinie nie są przesadzone, a oceanarium to jedno z piękniejszych tego typu miejsc jakie widzieliśmy. Jest zaskakujące nie tylko ze względu na treść – prezentuje faunę i florę Bałtyku i Morza Północnego, ale fantastyczną ekspozycję. Wielkie, ciekawie zaaranżowane akwaria, w których pływają w sumie znane nam ryby jak flądry, turboty i śledzie przyciągają wzrok. Śliczne są tez małe akwaria z podświetlonymi meduzami czy krewetkami albo konikami morskimi.

Na dachu mieszkają pingwiny z widokiem na centrum Stralsund.

Kto jest szybszy od śledzia?

Cała nasza droga odkrywania jest opisana – teraz obserwujesz jak wyglądają jaskinie w Szkocji, a tutaj Morze Arktyczne, tam głębiny Bałtyku. Można spędzić mnóstwo czasu na obserwacji. Ponieważ opisy i filmy są głównie po niemiecku, a tylko część po angielsku wyszliśmy po dwóch godzinach zwiedzania. Trochę szkoda, bo jest to miejsce pełne informacji. Szczególnie dla dzieci stworzone są po niemiecku dodatkowe, kolorowe karty o konkretnych gatunkach. Jest też część interaktywna dla dzieci ze śrubą Archimedesa, zjeżdżalnią czy miejscem, gdzie można sprawdzić czy jest się szybszym od śledzia.

Smutnym akcentem jest ekspozycja o przeławianiu ryb i zanieczyszczeniu mórz. Mozliwe, ze wyjdziecie stad z przekonaniem, że nigdy nie zjecie ryby. Postanowienie, które szybko zostanie wystawione na test, gdyż wszędzie w okolicy są wędzarnie.

Rugia – informacje praktyczne

Nocleg na Rugii

Wybierając tutaj nocleg, a oferta pensjonatów, domów wakacyjnych, campingów i przeróżnych apartamentów jest szeroka, warto zwrócić uwagę na położenie miejscowości. W okolicach Parku Narodowego Jasmund np. w Lohme czy Sassnitz wszystkie plaże są kamieniste i raczej nadają się na spacery w butach niż bose brodzenie w wodzie i kąpiele. Znów w Binz oraz wzdłuż przesmyku pomiędzy Glowe a Brege-Julliusruh znajdziecie piaszczyste plaże, kosze plażowe i promenadę. Oczywiście w Binz promenada jest długa, pełna stylizowanych straganów z lokalną sztuką, restauracji, kawiarni i… ludzi. Mi osobiście miasteczko przypomina pod wieloma względami Sopot.

Ogród, który przynależał do naszego apartamentu.

Warto zajrzeć na ofertę apartamentów, która znajdziecie tutaj>>>

Villa Harmonie

My nocowaliśmy w Lohme w apartamencie Villa Harmonie w samym centrum tej niewielkiej miejscowości. O tym, że jest niewielka niech świadczy, że lokalny sklep jest otwarty od 7:30-10:00 i od 16:00-18:00. Jest to bardzo spokojna miejscowość z kilkoma hotelami, pensjonatami, restauracjami i portem oraz lokalną wędzarnią, co oczywiście oznacza wędzoną rybkę dla każdego fana. Nie znajdziecie tutaj stoisk z zabawkami, sprzętem plażowym i wszelkimi pułapkami na dzieci, a raczej dla rodzicielskiego portfela. Miejscowość jest oddalona od pierwszych białych klifów Jasmund o 4 kilometry marszu przez piękny, bukowy las. Poza spacerami po lesie, kamienistej plaży i jazdą na rowerze nie ma tutaj za bardzo co robić.

Na Rugii znajdziecie piękne aleje drzew wzdłuż dróg – dobro narodowe zaznaczane na mapach.

Jak wyglądał nasz apartament?

Nasz apartament był w niskim budynku z trzema jeszcze innymi apartamentami (cennik znajdziecie tutaj>>>). Składa się z salonu, sypialni, małej kuchni (praktycznie aneksu) i łazienki. Wszyscy mieszkańcy mają dostęp do dużego, różanego ogrodu z kilkoma miejscami do siedzenia schowanymi w różnych częściach, miejscem na grilla i komórką na kilka rowerów. Bardzo przyjemne miejsce z wygodnym łóżkiem, darmowym Wifi i radiem internetowym. W pełni wyposażoną kuchnią – jest nawet opiekacz i ekspres do kawy. Widać, że właściciele dbają o szczegóły – w mieszkaniu jest mnóstwo marynistycznych ozdób, pasująca do siebie zastawa i nowe garnki. Na dodatek za sześć nocy zapłaciliśmy tyle samo, ile byśmy zapłacili nad polskim morzem. Zaś obecność kuchni pozwoliła nam na ograniczenie wydatków na jedzenie do zakupów w Lidlu (gdzie jedzenie kosztuje tyle samo co w Polsce). Więcej o podróżowaniu po Niemczech przeczytacie tutaj>>>

Port w Sellin. Stad można wyruszyć statkiem na wyspę Vilm.

Jak poruszać się po Rugii?

Naszym podstawowym środkiem lokomocji jest samochód. Nie ma na Rugii autostrad, ale drogi są w dobrym stanie, aczkolwiek czasami zdarza się zabytkowa kostka. Ani razu nie utknęliśmy w korku pomimo tego, że był sezon. Jeżeli macie więcej czasu warto zjechać z głównych dróg i sprawdzić jedną z alei drzew – w Niemczech drzewa przy drogach traktuje się jak dobro narodowe.

Po całej Rugii jeżdżą autobusy kilku linii, niektóre ciągną za sobą przyczepki na rowery (sic!)>>> rozkład jazdy. Nie wiemy ile kosztują, bo nie korzystaliśmy, ale jest to ciekawe rozwiązanie na wycieczki rowerowe. Sieć ścieżek rowerowych też jest fajnie rozwinięta i dobrze oznakowana. Są miejsca, gdzie wjeżdżać rowerami nie wolno tj. promenady w większych kurortach, plaże, punkty widokowe. Jest też duża ilość ścieżek dla wędrowców oraz kilka tras międzynarodowych, w tym trasa św. Jakuba.

W niektóre miejsca dostaniemy się tylko promem jak na Hiddensee, gdzie nie ma ruchu kołowego. Można tam pojeździć rowerem lub przespacerować się po wyspie.

Roland gotowy do jazdy? Można nim przejechać się od Lauterbach aż po Gohren. Cała trasa trwa 2 godziny. Jest też wiele stacji pośrednich. Rozkład jazdy i cennik znajdziecie tutaj >>>

Parkowanie na Rugii

Jeżdżąc po Rugii nastawcie się na płatne parkingi. Koszt to około 1 Euro za godzinę/5 Euro za dzień. Oczywiście drożej będzie w większych kurortach, ale tam też można znaleźć tańszy parking, tylko w pewnej odległości od centrum. Płatne są zarówno leśne parkingi, skąd dochodzimy na plażę (trzeba przyznać, że wielu Niemców staje na poboczu i unika opłat) jak i parkingi w miastach i miasteczkach. Przy wielu atrakcjach np. Parku Narodowym Jasmund czy Arkona Kap ruch kołowy jest zakazany i samochód trzeba zostawić w pewnej odległości na płatnym parkingu. Na miejsce można tylko dojść ( w wypadku Arkony jest to około 3 kilometry spaceru) lub podjechać płatnym (3 i 2 Euro) ArkonaExpressem czyli wagonikiem ciągniętym przez traktor. Ten typ turystycznych pojazdów spotkaliśmy w wielu miejscach na Rugii.

Domy kryte strzecha, to charakterystyczny element tutejszego krajobrazu. Są zarówno tradycyjne porośnięte mchem, jak i zupełnie współczesne.

4 komentarze Dodaj własny

  1. Joanna Czerny pisze:

    Witajcie! Natknęłam się ostatnio na Wasz blog, gdy szukałam informacji o podróżach z dzieckiem po Niemczech. Wygląda na to, że jesteście z polskich blogerów jedyną rodziną, tak intensywnie eksplorującą Niemcy. A szkoda, że Polacy nie znają potencjału tkwiącego w tym państwie. Zastanawia mnie to, czy to dlatego, że nie znają języka, czy istnieje powszechne przekonanie, że Niemcy są drogie? Chyba po trochu jedno i drugie. Ja jestem zachwycona niemiecką ofertą skierowaną do rodzin z małymi dziećmi (czyli takiej jak moja). Okazuje sie, ze ich atrakcje wypadają pod względem ilości, jakości , a często i ceny korzystniej niż w Polsce. Ceny noclegów, również można znaleźć w podobnej, a nawet i tańszej cenie. Niebawem wybieramy się do Eberswalde, zamierzamy obejrzeć tamtejsze zoo, zwiedzić Familiengarten,skorzystamy z term w Templinie i innych atrakcji. Mamy zarezerwowany domek z pełnym wyposażeniem, a to dlatego, ze wolę sama ugotować obiad, gdyż o czym się już przekonałam, kuchnia niemiecka mi nie odpowiada. Jak Wy sobie radzicie na takich wyjazdach? Macie sprawdzone dania, które kupujecie w Niemczech? Fajnie, że tyle zwiedzacie w okolicy, przyznam, że Wasz blog jest dla mnie bardzo inspirujący. Mnie osobiście nie pociągają dalekie wyjazdy z małymi dziećmi, więc tym chętniej zapoznam się z Waszymi opisami.

    1. Podroże z Mamą i Tatą pisze:

      Cześć! Dzięki za tak miły i długi komentarz. Super, ze zwiedzacie Niemcy, my tez bardzo lubimy ten kraj i próbujemy przekonać do niego znajomych i naszych czytelników. Co ich powstrzymuje? Wiele osób Niemcy zna tylko z autostrad i jest zdziwionych, że tam coś można zwiedzić. Bariera językowa pewnie też jakaś jest. Mimo, to że Niemcy szczególnie w miejscach turystycznych znają angielski, to jednak ludzie się boją, albo wstydzą. Mi tam czasami brakuje opisów po angielsku lub polsku (ale to chyba by było za duże oczekiwanie) w muzeach szczególnie w mniejszych miejscowościach np. na Rugii. Co do cen to też się zgadzam. Nasz nocleg na Rugii kosztował 1700zł – w Polsce zapłacilibyśmy tyle samo za tydzień w ślicznym, małym mieszkanku z ogrodem. My również zawsze szukamy apartamentów z kuchnią i sami gotujemy, gdyż nasza córka jest bardzo wybredna i w restauracjach jada tylko pizzę (swoją drogą jedną z najlepszych jedliśmy w Berlinie). Dlatego, gdy jesteśmy w Niemczech to owszem zachodzimy często do piekarni i kawiarni, ale z restauracjami brak nam doświadczenia. Zawsze staramy się spróbować jakiś lokalny przysmak jak rokitnik na Rugii.

  2. Krzysiek pisze:

    Cześć, małe sprostowanie: W Arkonie był czczony Świętowit. https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99towit

  3. Anka pisze:

    Dzięki wielkie za wpis o Rugii, miejsce ktore bardzo chcę odwiedzić, Małe pytanie – czy parkingi na Rugii sa na kartę czy trzeba mieć gotówkę?

Chętnie się dowiem co sądzisz o tym wpisie. Dodaj swój komentarz!