Holandia na wydłużoną majówkę, to wspaniały pomysł, gdyż można bez problemu zobaczyć wszystkie klasyki tego kraju – wiatraki, tulipany, rowery, kanały, kobaltową porcelanę z Delft i domy na wodzie. No dobra w pozostałe pory roku Holandia też jest piękna i ciekawa, ale my przyjechaliśmy tutaj na przełomie kwietnia i maja i chcemy się z Wami podzielić naszymi wskazówkami oraz obserwacjami. Gotowi? No to zaczynamy!
Ponieważ tekst nam się zrobił szalenie długi, postanowiłam go podzielić. Dlatego w oddzielnych tekstach przeczytacie o :
Zaś w tym tekście znajdziecie informacje o:
- Parku Rozrywki Duinrell
- Parku Krajobrazowym na wydmach Meijendel
- Naszej propozycji trasy rowerowej Wassenaar-Haga
- Delft i kobaltowej porcelanie
Holandia – plusy i minusy
Co nam się podobało? W największym skrócie niesamowite wrażenie robią ścieżki rowerowe, piękna architektura małych miasteczek, kanały, domy na wodzie i świetne muzea sztuki. Bardzo też cenimy, że praktycznie każdy mówi po angielsku, gdyby jeszcze więcej opisów na budynkach było po angielsku, to by już było super.

Co nam się nie podobało? Królestwo Niderlandów jest płaskie aż do przesady 😉 Podejrzewam, że w pewnym momencie staje się to bardzo monotonne – ile można oglądać kanałów, pól oraz domów. Jest to również bardzo zaludniony kraj. W zasadzie między Amsterdamem, Hagą, Utrechtem, a Rotterdamem można mówić o wielomilionowej aglomeracji. Zatem pewnym naszym rozczarowaniem były tłumy ludzi – mieszkańców i turystów.

Nie da się ukryć, że Holandia jest zwyczajnie droga. Można to odczuć na każdym kroku. Jeszcze w sklepach typu Aldi czy Albert Heijn znajdziecie produkty w cenach podobnych do polskich. Jeżeli zechcecie zrobić zakupy w normalnej piekarni czy warzywniaku lub zwyczajnie kupić coś lepszej jakości, łatwo wydać sporo pieniędzy. Nam najbardziej doskwierały ceny transportu. W zasadzie nie ma dobrego rozwiązania – drogie są zarówno parkingi (za cały dzień parkowania w Amsterdamie można zapłacić 30 Euro!!!) jak i komunikacja miejska (jeden bilet na komunikację po Amsterdamie na cały dzień to 8 Euro). No i minus za skomplikowane zasady parkowania, podobno nawet Holendrzy się w nich gubią.

Holandia – Rowerowe love
To, że w Holandii rowery są najważniejszym środkiem transportu wiedzieliśmy od dawna, ale tego trzeba samemu doświadczyć, aby uwierzyć. Pożyczyliśmy zatem z wypożyczalni na naszym campingu, na cały dzień, trzy rowery. Wybór był ogromny od rowerków dla dzieci przez klasyczne holendry po rowery elektryczne. Koszt nie był niski, bo zapłaciliśmy w sumie 35 euro, ale było warto.
Ciekawym rozwiązaniem są zapięcia dodane do rowerów, dzięki którym możemy zostawiać rowery w różnych miejscach i iść na spacer lub do sklepu. Okazało się to bardzo przydatne, bo podczas naszej wycieczki kilkukrotnie zostawialiśmy nasze rowery, ale o tym za chwilkę.

Powiedzieć, że w Holandia jest pełna ścieżek rowerowych to nie powiedzieć nic. To są prawdziwe dwupasmówki z oznakowaniem, rondami, rozjazdami a gdzieniegdzie również z oświetleniem. Jeździ się po nich świetnie, a na dodatek jest to najtańszy środek transportu, szczególnie gdy przywieziecie własny rower. W dużych miastach bałabym się jeździć rowerem, bo jest bardzo duży i szybki ruch.


Trasa rowerowa Wassenaar – plaża -Meijendel- Haga – Wassenaar
Naszą jednodniową, rowerową przygodę rozpoczęliśmy w Wassenaar, gdyż mieszkaliśmy tam na campingu. Jeżeli nie mieszkacie w tej miejscowości, to polecamy Wam raczej zaparkować na parkingu przy plaży – koszt 5 Euro za dzień (jak na Holandię symbolicznie). Droga rowerowa wzdłuż Wassenaarseslag jest pięknym asfaltem, z niewielkimi podjazdami i miejscami na odpoczynek. Droga tylko częściowo towarzyszy drodze dla samochodów. W około 15 minut znajdujemy się już na parkingu przy plaży. Przy specjalnych stojakach dla rowerów, których znajdujemy w całej okolicy mnóstwo, zostawiamy nasze jednoślady i ruszamy na plażę Morza Północnego podziwiać stojące na redzie statki.


Na 20 kilometrową trasę wzdłuż wydm Meijendel trzeba trochę się cofnąć. Po prawej towarzyszy nam wąska ścieżka dla piechurów, a po lewej dla koni. Od czasu do czasu pojawiają się tablice informacyjne, ławeczki i punkty widokowe z perspektywą na niewielkie zbiorniki wodne oraz odległe wieżowce Hagi. Nie jesteśmy na trasie sami, co chwila ktoś nas mija. Są to zarówno mieszkańcy jak i turyści oraz grupy kolarzy. W kilku miejscach można znów odbić na plażę lub do miasteczka. My jednak dojeżdżamy do wieży ciśnień na obrzeżach Hagi i po przerwie na lody, wskakujemy na świetne, miejskie ścieżki, które prowadzą nas przez piękną miejscowość. Jest tutaj tak zielono, że jazda po miasteczku kojarzy się bardziej z jazdą po parku.


Meijendel – park krajobrazowy na wydmach
Dzień po wycieczce rowerowej wybraliśmy się na kilkugodzinny spacer po Meijendel – parku na wydmach. W wiele miejsc nie można tutaj wjechać rowerem – są przeznaczone tylko dla pieszych wędrowców. Teren jest porośnięty skarłowaciałymi roślinami, gdyż takie podłoże i warunki nie sprzyjają rośnięciu. Mieszkają tutaj owce – pierwotne rasy przypominające nasze wrzosówki, konie, krowy i niezliczone gatunki ptactwa wodnego. Piach jest tutaj wszędzie aczkolwiek same wydmy są bardzo mocno porośnięte krzakami i trawami, co powoduje konieczność ich usuwania przez człowieka, którego działalność zaburzyła delikatny ekosystem. Ponieważ sieć ścieżek jest spora polecamy zrobić sobie zdjęcie jednej z tablic, aby się nie zgubić.

Po zaparkowaniu na darmowym (uffff) parkingu wybraliśmy jedną z rozlicznych ścieżek i powędrowaliśmy szlakiem czerwonych i żółtych kropek. Dość szybko doszliśmy do fantastycznego, leśnego placu zabaw. Wszędzie porozkładane były grube konary i gałęzie do budowy szałasów. Zainstalowano również tyrolkę, tunele i huśtawki. Takie place zabaw to my lubimy!

Kiedy już udało nam się oderwać od placu zabaw doszliśmy do dużej grupy owiec, które były pod opieką pasterza i jego psa. Z daleka wyglądały jak stado mopów! Bez obrazy dla owiec. W pobliżu znaleźliśmy też specjalne wejście na punkt widokowy, z którego można było poobserwować liczne gęsi i czaple. Potem bliżej plaży wypłoszyliśmy kilka królików, które najwyraźniej zbudowały w piachu niezłą sieć tuneli. Na zakończenie dotarliśmy nad morze, aby przespacerować się po plaży.


Park rozrywki Duinrell


Nie ukrywam, że nie jesteśmy fanami parków rozrywki, ale skoro już byliśmy tam na campingu i mieliśmy darmowy wstęp, to grzechem byłoby nie skorzystać. Park powstał jako dodatkowa atrakcja i nadal jest mniejszy od campingu, ale uzyskał samodzielność i można tutaj wejść z zewnątrz. Bilet jednak jest dość drogi (aktualny cennik znajdziesz tutaj>>>) i szczerze mówiąc nie wiem czy wart swojej ceny. Do ceny parkingu trzeba jeszcze doliczyć 10 Euro za parking. Na terenie znajduje się również duży Park Wodny Tiki Pool z 16 zjeżdżalniami od takich bardzo gwałtownych po leniwą rzekę.

Po zakupieniu biletów kierujecie się główną drogą do części dla młodszych dzieci. Jest tam wieki zamek z bajkami, mini rowerki w żaby, gokarty, zjeżdżalnie, huśtawka pod postacią wielkiego statku czy samochodziki. Do każdej atrakcji trzeba postać w kolejce. Z naszych obserwacji najkrótsze były w poniedziałek.


W drugiej części jest miasteczko z domkami, w których znajdziecie dom strachów, cymbergaja czy strzelnicę. Jest tutaj również bardzo rozległy plac zabaw, z sieciami do wspinaczki, karuzelami i huśtawkami. Jednak najwięcej emocji budzi trzecia część z wielkimi rollercoasterami, gigantycznymi huśtawkami i atrakcją pod nazwą „Splash”. Jest to rodzaj łódki, która jest wciągana na górę a następnie z dużą prędkością spuszczana do wody powodując przy tym solidny rozbryzg. Są też karuzele łańcuchowe, letnie tory saneczkowe i liczne ciuchcie dla maluchów. W sumie można tutaj spędzić cały dzień. Dla zmęczonych kolejkami i tłumem jest też wyjście do lasu.

Delft – zwiedź urocze holenderskie miasteczko
Dwie godziny na spacer po niewielkim miasteczku wystarczą na poczucie jego atmosfery. Jeżeli macie więcej czasu, to tym lepiej, bo miejsce jest urocze i na nas zrobiło lepsze wrażenie niż Amsterdam czy Haga. W samym centrum znajduje się ogromny rynek z pięknym ratuszem i kościołem Nieuwe Kerk, który od XVI wieku służy jako miejsce pochówku holenderskiego rodu królewskiego Oranje-Nassau. Ostatnia była tam pochowana królowa Julianna babcia obecnego króla. Niestety krypta królewska jest zamknięta dla zwiedzających, ale obecność w tym miejscu daje świetną okazję, aby dowiedzieć się więcej o królewskiej rodzinie w Holandii.

Dookoła są śliczne kamieniczki, mnóstwo sklepów z porcelaną z Delft oraz kawiarenki. Przechadzając się uliczkami wzdłuż kanałów natknęliśmy się na gniazdo łysek i perkozy. Obserwowanie łysek jak co chwila dokładają kolejne znaleziska do gniazda to ciekawe zajęcie. Smutne jest jednak, że cześć gniazda zbudowana była ze śmieci, które ptaki znalazły w wodzie.


Kobaltowa porcelana z Delft
Przy rynku znajdziecie z łatwością sklepy z porcelaną o charakterystycznej kobaltowej barwie. Kiedy zboczy się na tylne uliczki można znaleźć małe manufaktury, gdzie wyjątkowe kafelki będą malowane na waszych oczach. Te ręcznie robione cudeńka mają oczywiście swoją cenę.


Awanturnicy i krowy
Natknęliśmy się też na plac, gdzie do lat 70 tych XX wieku sprzedawano krowy i świnie. Dziś zastawiony jest stolikami, ale na środku stoi pomnik porcelanowej krowy. Podczas wędrowania wśród kanałów po niezliczonych mostkach łatwo dotrzeć do gotyckiego Oude Kerk- Starego Kościoła, którego wieża jest w bardzo widoczny sposób odchylona od pionu o dwa metry. W kościele pochowani są poza malarzem Janem Vermeerem lekarze, naukowcy, artyści i żeglarze w tym tak awanturnicza postać jak admirał Piet Hein, którego biografia nadawałaby się na film o piratach i srebrnej flocie. Delft zrobiło na nas bardzo sympatyczne wrażenie i zdecydowanie możemy dopisać je do listy polecanych.

Gdzie nocujemy, czyli camping Durindell
Camping Durindell w Waasenaar wybraliśmy ze względu na bliskość do Amsterdamu i Hagi oraz pobliskie wydmy. Kiedy doczytałam, że jest tutaj park rozrywki to złapałam się za głowę. Oczyma wyobraźni widziałam już dziki tłum i hałas, od którego przecież z miasta uciekamy. Na dodatek spodziewałam się , jak się okazało słusznie, że córka codziennie będzie chciała siedzieć w parku rozrywki zamiast zwiedzać okolice. Jakoś znaleźliśmy kompromis. Tym bardziej, że dla mieszkańców campingu korzystanie z parku rozrywki jest za darmo, a z parku wodnego z bonifikatą.

Sam Camping jest fajnie zorganizowany – może za wyjątkiem potrzeby zdjęć paszportowych do przepustek. Na początku wydawało się, że będziemy musieli wydać dodatkowe Euro na zdjęcia, ale udało się i zaakceptowano nasze stare zdjęcia, które nosiliśmy w portfelach. Łazienki są ładne, czyste i duże. Są darmowe place zabaw otwarte również po zamknięciu parku rozrywki. Na miejscu są sklepy i bary, a miasteczko z tańszymi sklepami jest po drugiej stronie ulicy. Spod campingu odjeżdżają autobusy do Hagi, ale bilety są dość drogie.
