O tym, że Toskania to niezwykle malowniczy region wie każdy, kto oglądał zapierające dech w piersiach zdjęcia. Nie da się ukryć, że na kalendarze i pocztówki trafiają najpiękniejsze obrazy często poddane wcześniej obróbce, zrobione w kilku wybranych miejscach, gdzie fotografowie z wielkimi obiektywami koczują od wczesnych godzin porannych. Wybierając się w ten region Włoch byliśmy ciekawi, czy Toskania rzeczywiście jest tak piękna jak na pocztówkach.
Gdyby nie butelkowozielone gaje oliwne, linie tworzone przez winnice, wystrzyżone cyprysy i samotne kamienne wille porośnięte wistarią, Toskania byłaby tylko pagórkowatym regionem. Nie da się ukryć, że działalność człowieka w ogromny sposób wpłynęła na tutejszy krajobraz. Co nie zmienia faktu, że jest tutaj przepięknie.
Toskańskie widoki
Jeżeli chcecie zobaczyć esencję toskańskich widoków, to polecamy drogę z Greve in Chianti w kierunku na Sienę przez Radda in Chianti. Po drodze zatrzymywaliśmy się wiele razy, dlatego droga przewidziana na godzinę ciągnęła się w nieskończoność. Na szczęście są liczne zatoczki, aby podziwiać i fotografować widoki. Jeszcze lepszy efekt otrzymuje się robiąc zdjęcia o wschodzie słońca, gdy całą okolicę spowijają mgły. Warto pamiętać, że drogi są wąskie i bardzo kręte, zatem nie jest to dobry pomysł dla osób cierpiących na chorobę lokomocyjną (nasza córka to dotkliwie odczuła za pierwszym razem).
Greve in Chianti
Miasteczko znajdziecie w każdym przewodniku po Toskanii jako punkt obowiązkowy. Moim zdaniem miejsce to traci dużo ze swojego uroku ze względu na ilość turystów. Jeżeli postanowicie się tam zatrzymać pójdźcie do centrum na Piazza Matteotti, gdzie pod arkadami wśród przeróżnych sklepów i restauracji znajdziecie rzeźnię, która jest prowadzona przez tę samą rodzinę od dziewięciu pokoleń. Pod sufitem wiszą setki nóg świń, pęta kiełbasy i czosnek. Mimo, że nie jesteśmy fanami mięsa, to poszliśmy zobaczyć takie wnętrze. Jest tutaj również bistro, gdzie można kupić różne rodzaje mięs na spróbowanie. Dość łatwy sposób na spróbowanie lokalnych produktów.
W Greve warto wspiąć się na taras widokowy obok muzeum św. Franciszka (Museo di San Francesco). Jest tutaj piękny widok na miejscowość, stoliki i krzesełka. Sam budynek muzeum pochodzi z XVI wieku i był szpitalem oraz więzieniem. Dziś mieści się w nim muzuem sztuki sakralnej regionu z dużym zbiorem obrazów, złotnictwa oraz rzeźb.

Toskańskie wioseczki
Zdecydowanie bardziej zachwyciła nas malutka Radda in Chianti. Miejscowości jest niewielka i można ją całą obejść w pół godziny. Najlepiej pojawić się tutaj o poranku, gdy mieszkańcy dopiero otwierają sklepy i wychodzą na spacer. Wszyscy się pozdrawiają, przystają po drodze na pogaduszki, na stoisku z warzywami roześmiana sprzedawczyni wesoło gestykuluje i zaczyna śpiewać na widok Pinokia w ręku mojej córki. Mimo znacznych braków w naszym włoskim bez problemu się z nią dogadujemy.
Castelfranco di Sopra i piramidy wróżek
Kolejnego dnia wybraliśmy się do Castelfranco di Sopra. Mieliśmy kilka innym miejsc na liście i na to padło trochę przez przypadek, ale okazało się strzałem w 10tkę. W Castelfranco di Sopra pojawiliśmy się o 9tej rano.
Tutaj mała wskazówka, jeżeli jeździcie samochodem po Toskanii, parking koło głównej bramy do miasta okazał się płatny, ale parking koło poczty z drugiej strony miasteczka już nie.
Miasto powstało w 1299 roku w drodze między Florencją a Arezzo, jako umocnienie władzy tej pierwszej. W Toskanii długo i dość krwawo między sobą konkurowano. Osoby, które chciały się tutaj osiedlać były zwolnione z podatków. Miasteczko zbudowano w stylu rzymskim z placem w centrum, od którego odchodziły uliczki. Całość otoczono wysokim murem. Do dziś można tutaj wejść przez jedną z trzech bram.
Piazza Vittorio Emanuele jest centrum spotkań mieszkańców. Już w poniedziałek rano roi się tutaj od amatorów kawy i radosnych rozmów. Ludzie co chwila przystają, aby się przywitać. Przy okazji witają też nas. Pani w piekarni sprzedaje nam focaccie i ciabatty oraz wręcza naręcze chusteczek. Okazują się potem bardzo przydatne, gdyż bułki są tłuste od oliwy.
Po wędrówce po uliczkach, gdzie znajdujemy mnóstwo urokliwych zakątków, wychodzimy w poszukiwaniu pierwszego punktu naszej trzygodzinnej wędrówki po Piramidach Wróżek. Jest to potoczna nazwa ciekawej formacji geologicznej Balze dell’Acqua Zolfina (urwiska wody siarczanej).
Pierwszy punkt trasy znajduje się zaraz za jedną z bram murów miejskich. Jest tutaj duża tablica opisująca całą ścieżkę, która jest oznakowana biało czerwonymi paskami z numerem 51. Na całej długości trasy znajdujemy małe tabliczki i oznakowania, więc nie sposób się zgubić.
Początek trasy wiedzie wąską asfaltową drogą, aby szybko wyjść na betonową ścieżkę wśród gajów oliwnych i winnic. Najciekawsze jednak przed nami. Po przejściu lasku i rzeczki zaczynają się pojawiać przed nami niewielkie jakby usypane z piasku górki. Podobno są efektem erozji. Toskańska kraina kanionów – Balze dell’Acqua Zolfina.
Trasa jest prosta, bez większych podejść, nadaje się dla mało wprawnych piechurów. W maju jest tutaj mnóstwo dobrze nam znanych polnych kwiatów tj. maków oraz niesamowite ilości żarnowca. Można też wypatrzeć bardziej egzotyczne figowce i …bambus. Ten ostatni rolnicy posadzili w lasach, gdyż świetnie się nadaje na podpórki do winorośli.
Co ważne, szlak jest w kształcie pętli i powraca do miasteczka.
Siena
Słynna z Palio – gonitwy koni – Siena na długo zapadnie nam w pamięć. Podobała się nam znacznie bardziej niż Florencja, gdyż zachowała swój średniowieczny charakter i pomimo turystów z łatwością można zachwycić się niepowtarzalną atmosferą tego miejsca. Więcej o Sienie przeczytacie tutaj>>>
Okolice Sieny
Po wizycie w Sienie koniecznie pojedźcie jeszcze do Colle di Val d’Elsa oraz sąsiedniej Volterry.
Colle di Val d’Elsa – miasto kryształów
Najstarsza część Colle di Val d’Elsa jest ślicznie położona na szczycie podłużnego wzgórza, co powoduje, że sama miejscowość też jest wydłużona. Colle jest otoczone murami i ma kilka bram.
Z kilku miejsc rozciągają się wspaniałe widoki na Colle i całą okolicę. Miasteczko sprawia wrażenie być miniaturą Sieny. Kamienice nie mają tutaj sześciu pięter, a jedynie trzy. Nadal jednak głównym materiałem budowlanym jest kamień, którym wyłożony jest również chodnik. Kamień pod naszymi nogami ma specjalne rowki, dzięki czemu nie ślizgaliśmy się na deszczu, który towarzyszył naszej wędrówce po Colle.
Z ciekawością znaleźliśmy uliczkę, która jest w tunelu pod domami. Intrygujące są też studnie, które kiedyś napędzane były ręcznie specjalną wajchą. Wciąganie wody na taką wysokość jest zadaniem wymagającym dobrego mechanizmu. Z drugiej strony ciężko, aby miasto funkcjonowało bez wody .
Colle di Val d’Elsa ma średniowieczny rodowód dzięki przebiegające w pobliżu drogi dla pielgrzymów – Via Francigena. Miejscowość jest znana z bitwy pomiędzy Sieną i Florencją, która odbywała się tutaj w 1269. Zwycięska dla Florencji i rodziny Guelph bitwa pozwoliła na zawsze już ustanowić dominację miasta nad regionem.
W XIX wieku pewien Francuz założył tutaj hutę szkła. Od tego czasu produkcja kryształów tak się rozwinęła, że stanowi 15% światowej produkcji! W muzeum szkła znajdziecie historię i rozwój procesu produkcyjnego oraz liczne przedmioty wykonane w Colle di Val d’Elsa.
Jeżeli macie czas wybierzcie się na spacer wzdłuż rzeki Ellsa do
Volterra – starożytne miasto alabastru
Miasto wiatru wyróżnia się pośród innych miasteczek regionu starożytnymi zabytkami i ozdobami z alabastru. Jest to świetne miejsce dla miłośników archeologii.
Miasto jest otoczone średniowiecznymi murami, przez które prowadzą liczne bramy. My weszliśmy bramą od fortecy, w której znajduje się obecnie więzienie. Musze przyznać, że robi złowrogie wrażenie. Wchodząc przez bramę spójrzcie w górę na mur – są na nim tablice upamiętniające wejście żołnierzy alianckich do Volterry oraz obóz dla jeńców wojennych.

Te wszystkie zabawne przedmioty zrobiono z alabastru!
Wędrując po uliczkach Volterry warto się trochę zgubić, głównie po to aby zejść z dróg pełnych turystów. W tych bocznych uliczkach znajdziecie pracownie artystów rzeźbiących w alabastrze. Można wejść do środka (na drzwiach zazwyczaj jest informacja „free admittence” i oczywiście to samo po włosku) zobaczyć jak pracuje się w kamieniu. Alabaster występujący w okolicach Volterry jest lekki, biały i łatwy w obróbce. Jeżeli jesteście ciekawi historii jego wydobycia, obróbki oraz form jakie można z niego uzyskać, to zwiedźcie Muzeum Alabastru, które znajduje się koło Muzeum Miejskiego. Wiele ciekawych form znajdziecie również w licznych sklepikach z pamiątkami. Obok białych serc i sówek są również lampy czy podajniki na mydło. Jest w czym wybierać pamiątkę z Toskanii!
Zaraz koło bram miejskich, na zboczu znajdują się ruiny rzymskiego teatru. Zbudowała go w I wieku przed nasza erą rodzina, która przybyła do Volterry ze Sieny. Do teatru schodziło się bezpośrednio z miasta. W budowie wykorzystano naturalne nachylenie terenu dlatego amfiteatr wkomponowuje się w otoczenie. W średniowieczu teren ten nie był wykorzystywany i został zasypany. Wiadomo, że jeszcze w XVI wieku widoczne były fragmenty teatru. Prace archeologiczne rozpoczęto w XIX wieku. Wtedy okazało się, że poza teatrem są też resztki kompleksu łaźni.
W cenie zwiedzania ruin rzymskiego teatru (5 Euro dorosły, 3 Euro dziecko) jest też zwiedzanie parku archeologicznego po drugiej stronie miasteczka, z resztkami etruskiej nekropolii oraz rzymską cysterną. Do środka cysterny schodzi się kręconymi, metalowymi schodami. Jest to budowla, której celem było gromadzenie czystej wody dla około tysiąca mieszkańców rzymskiej Volterry. System rur sprowadzał wodę deszczową do cysterny. Woda do miasta była dostarczana do miejskiej fontanny skąd pobierano wodę do mycia i picia.
Archeologiczne odkrycia można ukoronować zwiedzaniem Muzeum Etruskiego, gdzie pośród licznych eksponatów można zobaczyć etruskie pięknie rzeźbione nagrobki. Jest to jedno z najstarszych w Europie publicznych muzeów.
W Volterze, zaraz przy Piazza dei Piori skusiliśmy się na panforte. Jest to świąteczne ciasto, szczególnie znane w Sienie i jej okolicach. Panforte jest zrobione z miodu, bakalii z dodatkiem orzechów. Ma zaskakująco lepką konsystencję, ale nie jest szczególnie słodkie. Bardzo nam wszystkim smakowało. Kawałek kosztuje około 5 Euro.
Informacje praktyczne
Jak jeździmy po Toskanii?
We Włoszech autostrady oraz niektóre drogi szybkiego ruchu są płatne. Podczas naszego pobytu wiele bramek było obsługiwanych automatycznie. Po podjechaniu do bramki pobiera się bilet, po czym otwiera się szlaban i można ruszyć w drogę. Po zjechaniu z autostrady znów pojawia się maszyna, do której wkładamy bilet i wrzucamy wyliczoną sumę pieniędzy. Dobrze jest mieć gotówkę, gdyż nigdy nie wiadomo, czy urządzenie przyjmie naszą kartę.
Na drodze z przełęczy Brenner do Florencji, którą pokonaliśmy całą autostradami natknęliśmy się tylko na jedną bramkę na wyjeździe. Za 500 kilometrów zapłaciliśmy, w maju 2018 roku, 36 Euro. Za krótki odcinek z Incisa in Val d’Arno do Florencji zapłaciliśmy 2,20 Euro. Odcinek Florencja – Werona 22 Euro.
W niedzielę autostrady są puste, gdyż nie ma na nich ciężarówek, w tygodniu robi się na nich tłoczno i zdarzają się korki również na zjazdach.
Parkingi
We wszystkich miasteczkach, gdzie parkowaliśmy parkingi były dobrze oznakowane i darmowe. Wyjątkiem była oczywiście Florencja. Jednak wszystkie pozostałe miejscowości, nawet Siena, mają darmowe parkingi. Najlepiej parkować w pewnej odległości od ścisłego centrum i pamiętać, że niebieskie miejsca parkingowe są dla mieszkańców. Przykładowo w Figline Valdarno parking przy resztkach muru obronnego jest płatny, ale już parking na tyłach dworca kolejowego jest darmowy.
Tankowanie we Włoszech
We Włoszech jest wiele automatycznych stacji benzynowych. Są proste w obsłudze, a jednocześnie paliwo tam jest tańsze (1,50 Euro za litr benzyny). Po podjechaniu do dystrybutora, podchodzimy do maszyny, do której wrzucamy gotówkę np. 40 Euro i wybieramy numer dystrybutora, z którego będziemy nalewać paliwo. Niestety urządzenia nie przyjmują polskich kard kredytowych, więc bezpieczniej jest mieć gotówkę.
Noclegi w Toskanii – gdzie spać i gdzie szukać noclegów?
Aby zwiedzić miejsca, o których piszemy w naszym wpisie, nie wydać za dużo na paliwo, ani nie spędzić dużo czasu w samochodzie polecałabym noclegi w okolicach Sieny, które znajdziecie przez ten link lub Volterry, które znajdziecie tutaj.
W Toskanii do wyboru poza hotelami macie też kamienne wille zamienione na pensjonaty. Z niektórych z nich roztaczają się tak piękne widoki, że tylko siedzieć i podziwiać. Sami z resztą sprawdźcie tutaj>>>Na Villa Felice natknęliśmy się po drodze do Volterry i zupełnie się zachwyciliśmy. Ceny po sezonie są zupełnie do ogarnięcia.
Jeśli ktoś z Was wybiera się do Toskanii (albo gdziekolwiek indziej) i chciałby mi wynagrodzić jakoś pracę nad blogiem, to może dokonać rezerwacji jakiegokolwiek noclegu przez ten link. Dla Was cena się nie zmienia, a booking dzieli się ze mną swoją prowizją. Z góry bardzo dziękuję, jeżeli zdecydujecie się na rezerwację.
Sklepy i koszty zakupów.
W Toskanii znajdziecie takie znane z Polski sklepy jak Lidl czy Carrefour Express. Jest też sieć sklepów COOP, które reklamują się jako źródło produktów organicznych i bezglutenowych. Ceny są nieco wyższe niż w Polsce. Przykładowo za bagietkę zapłaciliśmy 1,5 Euro, karton soku z jabłek 1,5 Euro, masło 2,5 Euro, dwupak jogurtów 2,30 Euro, cztery jabłka 2,50 Euro.
Oczywiście we Włoszech wszędzie można kupić pizzę w całości lub na kawałki. Przykładowo w Sienie za kawałek Margarity zapłaciliśmy 1,5 Euro, inne pizze kosztowały od 2 do 3 Euro. Cała pizza od 7 Euro w górę.
Jako miłośnika kawy ceny oraz jakość kawy bardzo mnie cieszy. W samym centrum Sieny Caffe Latte kupiliśmy za 2 Euro. We Florencji kawa była niewiele droższa. Natomiast wiele innych rzeczy we Florencji jest droższe np. pannini kosztuje od 4 Euro.
Warto zajrzeć do piekarni, szczególnie w małych miejscowościach. Duży wybór bułek, focaccii oraz smakowitych ciasteczek zachwyci każdego. Tradycyjny chleb w Toskanii „pane toscano” jest wypiekany z mąki pszennej, wody i drożdży bez dodatku soli. Do braku soli nie jesteśmy przyzwyczajeni i dlatego chleb ten nie przypadł nam do gustu.
Co następnym razem zrobiłabym inaczej?
- Zdecydowanie jadąc kolejnym razem do Toskanii zaplanujemy więcej czasu. Pięć dni, to za mało i zamienia się w to w gonitwę za miejscami, które koniecznie trzeba zobaczyć.
- Wyrzuciłabym przewodnik 😉 i pojechała gdzieś indziej. Małe miasteczka, które nie są na szlaku autokarów, z których wysypują się setki turystów, są zdecydowanie bardziej klimatyczne.
- Zwolniłabym tempo. Zamiast trzech miasteczek na dzień pojechałabym do jednego poszła na wycieczkę po okolicy.
- Kupiłabym mapę turystyczną ze szlakami. Są dobrze oznakowane.
- Nie brałabym tyle jedzenia. Jedzenie we Włoszech jest w stosunkowo przystępnej cenie.
- Zrezygnowałabym z wyjazdu do Florencji. Takie tłumy to nie dla mnie.
Byliście w Toskanii? jakie są wasze wrażenia? Jeżeli macie ochotę podzielcie się nimi w komentarzu!
3 komentarze
Jeszcze nie byliśmy, ale planujemy jechać na przełomie czerwca/lipca, dziękuję za cenne wskazówki:)
w jakkim miesiącu byliście ?
W Toskani byliśmy w maju 2019.