Często podróżujemy po dalszych i bliższych stronach, a nie zauważamy, że miejsce w którym mieszkamy jest ciekawe i piękne. Czy znajomość historii własnego osiedla, dzielnicy czy wsi jest dla dzieci ważna? Uważam, że tak. Dzięki niej pogłębia się nie tylko zainteresowanie przeszłością, ale też poczucie przynależności do naszego miejsca, naszej Małej Ojczyzny.
Na Klecinie, która jest dzielnicą Wrocławia, mieszkamy od 10 lat. W tym czasie wiele przedwojennych budynków wyburzono, mnóstwo nowych powstało. Klecina zmienia swoje oblicze. Z podwrocławskiej wsi, którą była do 1951 roku, staje się jedną z licznych sypialni miasta. Może jednak coś ją wyróżnia? Może warto odkryć jej historię i poczuć się jej częścią?
Spacer po Klecinie
Spacer po Klecinie zaczynamy na rondzie przed kościołem NMP Królowej Polski. Zwróćcie uwagę na kamień, który stoi na środku ronda. Zwie się diabelskim kamieniem. Wiąże się z nim legenda. Otóż w dawnych czasach diabeł postanowił zniszczyć kościół św. Elżbiety we Wrocławiu. Złapał w swoje potężne łapska kamień z góry Ślęży i planował rzucić nim w kościół. Przelatując nad wsią zwaną Klettendorf upuścił głaz. Być może wystraszyło go pianie kogutów. Na głazie widoczne są jeszcze głębokie rysy od jego pazurów. Podobno w XVIII wieku kamień zniszczono. Ten, który obecnie stoi na rondzie pojawił się z woli mieszkańców w 2013 roku, aby upamiętnić 700 lat Kleciny.
Skąd to 700 lat? Najstarszy dokument, w którym wspomniany jest Clettindorf, to dokument sprzedaży 26 łanów przez Scambora von SchildBerga, wrocławskim mieszczanom Johannowi i Ticzo Reinchenbachom. Widnieje na nim data 1313. Mówimy zatem o XIV wieku. Czy oznacza to, że nic nie było tutaj wcześniej? Nic w tym stylu. Wieś mogła tutaj być już znacznie wcześniej. Nie ma na to tylko dowodów pisanych.
W połowie XV wieku wieś liczyła 26 gospodarstw i tawernę. Życie wśród wypasanych owiec i krów toczyło się powoli i spokojnie. Przerywane, tak jak na całym Śląsku, zarazami, wojnami i pożarami. Wyprawa na targ do Wrocławia wymagała zapewne pobudki wczesnym świtem. Większość mieszkańców jechała tam wozami lub szła na piechotę niosąc jaja, ptactwo, ręczne wyroby. Droga do bram miasta to bez mała godzina (szczególnie na boso). W końcu Wrocław zaczynał się wtedy na wysokości dzisiejszej Renomy.

Stacja kolejowa o poranku.
Prawdziwa zmiana w życiu wioski pojawia się na początku XIX wieku. Wtedy to wybudowano tutaj pierwsze budynki cukrowni. Pojawiła się również stacja kolejowa na linii Wrocław- Sobótka. W ciągu stu lat wieś zamieniła się w kolonię przyfabryczną. Powstały familioki dla robotników oraz eleganckie kamienice, łącznie z piękną willą dla dyrektora. Na początku wieku XX wybudowano kościół oraz szkołę ewangelicką. Były sklepy, składy opału, pensjonat (Gesthaus), knajpy. Po I Wojnie Światowej, tak jak w wielu niemieckich miejscowościach, powstał tu pomnik upamiętniający chłopców i mężczyzn z Kleciny, którzy życie stracili na tej okrutnej wojnie. Podczas II Wojny Światowej na terenie cukrowni był obóz pracy przymusowej dla Polaków.
Familioki

Na niektórych budynkach można znaleźć wiele ciekawych detali architektonicznych.
Pomnik ofiar I WW zamieniono na kapliczkę. Kamienie i schody pochodzą ze starego pomnika.
Wędrówka w kierunku stacji kolejowej Klecina/Klettendorf obfituje w kolejne odkrycia. Oto naszym oczom ukazują się śliczne budynki willowe, zapewne jeden z nich to dom dyrektora cukrowni.
Cukrownia na Klecinie
Cukrownia na Klecinie była kiedyś ogromnym kompleksem. Doprowadzono do niej odcinek wąskotorówki, dzięki której przywożono tutaj tony buraków cukrowych z pobliskich pól. Widoczny na zdjęciach budynek z wieżą zegarową powstał w latach 20stych XX wieku, co doskonale oddaje również styl drzwi wejściowych z bulajami.
Teren za cukrownią to powstający Park Migdałowy z dużymi stawami, które były kiedyś odstojnikami (to przez nie tak strasznie śmierdziało na Klecinie). Mamy wielką nadzieję, że zarówno planowana renowacja pozostałości po cukrowni jak i stworzenie terenów rekreacyjnych się uda.
Okazuje się, że nasze osiedle to mała wieś z bardzo długą historią. Żyły tutaj pokolenia klecińskich chłopów. Ludzie rodzili się, bawili, śmiali i płakali. Bardzo często też byli chowani na lokalnym cmentarzu na ulicy Zabrodzkiej. Oglądając stare zdjęcia, na których mieszkańcy pozują z ponurymi minami (zauważyliście, że na starych zdjęciach ludzie się nie uśmiechają?) zastanawiam się, czy byli szczęśliwi, jakie były ich lęki i marzenia? Czy przyszli mieszkańcy Kleciny za 100 lat będą bardzo się od nas różnili?
3 komentarze
Świwtna lekacja historii:)
Bardzo ciekawy wpis – taki trochę na przekór dzisiejszym czasom. Z jednej strony popularyzuje się ideę małych ojczyzn, a w istocie niewiele przekłada się to wszystko na rzeczywistość. Ci prawdziwi pasjonaci historii regionu, amatorzy poszukiwania śladów przeszłości należą do rzadkości. Mnie osobiście pasjonują te mityczne tzw. Ziemie Odzyskane, bo przewijają się w nich ślady wielu narodowości. Twój wpis przypomniał mi nieco moją niedawną wędrówkę po Gliwicach… Bardzo miło było tu do Ciebie zajrzeć 🙂 Pozdrawiam!
Leider spreche ich nicht polnisch. Gratulation, der Bericht zum Ort Klecina / Klettendorf ist perfekt! Sie haben das sehr beschriben. ich möchte etwas ergänzen: Unter Kaiser Karl IV.im 14. Jh, verlief durch Klettendorf die Via Regia des Kaisers von FRankfurt- Nuernberg- Plzen-Praha- Hradez Kralove- Klodzko nach Wroclaw.Ich war auch Lehrer, also sind wir Kollegen, Frau Adela Jakilaszek jemenui se: Rainer