Oj, jest co odkrywać, co więcej część tajemnic przyprawia o gęsią skórkę. Nie twierdzę, że jest strasznie, no może trochę, ale chyba najlepszym wyrazem podsumowującym całą sytuację jest – obrzydliwie! No to Was zachęciłam!
Skąd ta nazwa?
Zacznijmy od początku. Nazwę Ząbkowice Śląskie wymyślił członek komisji, która po drugiej wojnie światowej nadawała polskie nazwy niemieckim miejscowościom Ziemi Odzyskanych. Autentycznie, ludzie jeździli i wymyślali nazwy! Jak dało się przetłumaczyć oryginalną na polski, albo istniała słowiańska nazwa jak w przypadku sąsiedniej Niemczy, to sprawa była prosta. Więcej radosnej twórczości komisja uprawiała, gdy nazwa była nieoczywista. Myślę, że Ząbkowice, to nie jest jeszcze najgorsza nazwa. W sąsiedztwie jest miejscowość o malowniczej nazwie – Stolec! Zatem co to za nazwę nosiły przez ponad 700 lat swojego istnienia Ząbkowice Śląskie? Nazywały się Frankenstein! Tak, tak wasze skojarzenie z monstrum stworzonym z ludzkich zwłok i powołanym do życia przez szalonego lekarza nie jest przypadkowe.
Odrobina historii
Miasteczko Frankenstein zostało założone w XIII wieku. Są różne spekulacje skąd ta nazwa, jedna z najbardziej prawdopodobnych mówi o założycielach pochodzących z Frankonii. Byłby to zatem Frankoński Kamień. Lokalizacja dla miasta bardzo dobra – na wzniesieniu przy szlaku bursztynowym. Dobre położenie pozwoliło mu na rozwój przerywany różnymi wojnami, zarazami i rozlicznymi pożarami.
I tak oto w 1605 roku wybucha zaraza. Sprawa na owe czasy spotykana, jednak skala śmiertelności, pomimo zamknięcia bram miasta, jest oszałamiająca. Umiera około 2 tysiące z 6 tysięcy mieszkańców. Wyobraźcie sobie, że pośród waszej rodziny, sąsiadów i przyjaciół choruje i umiera co trzecia osoba! Paniczny strach padł na ludzi tym bardziej, że choroba bardzo szybko postępowała. Tego samego dnia można było obudzić się zdrowym, a na wieczór już leżeć konającym. Nic zatem dziwnego, że szybko rozprzestrzeniła się plotka, iż to grabarz i jego rodzina są winni zagłady miasta. W końcu zajmują się grzebaniem zmarłych, zależy im aby było dużo pracy. Grabarza i jego bliskich pojmano i zamknięto w lochu, gdzie miejski kat wyciągnął z nich straszne zeznania. Przyznali się nie tylko do robienia magicznych maści z ciał zmarłych ludzi, ale też do jedzenia noworodków i wyrywania płodów z brzuchów matek. Człowiek się do wszystkiego przyzna, gdy łamią go kołem i przypalają. Skazańcy zostali publicznie obwiezieni po mieście, publicznie okaleczeni i spaleni na stosie. Mieszczanie liczyli na to, że zaraza ustanie. Niestety ucichła dopiero po pół roku.
Czy te makabryczne wydarzenia mają coś wspólnego z Mary Shelley, która ponad 200 lat później pisze swoją powieść „Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz”? Zdania na ten temat są podzielone. Zbieżność nazw i wydarzeń jest jednak zastanawiająca.
Z wizytą w Ząbkowicach Śląskich
Jeżeli zaparkujecie na Rynku to pierwszy budynek, który rzuca się w oczy to piękny neorenesansowy Ratusz. Zbudowano go w połowie XIX wieku, po wielkim pożarze miasta, który zaprószyły bawiące się dzieci. Po tej wielkiej tragedii nastąpiła gwałtowna odbudowa, na którą pieniądze dały większe miasta tj. Wrocław i okoliczni bogacze min. Marianna Orańska, której zamek odwiedzicie w sąsiedztwie. Przeczytacie o nim w naszym wpisie – zaczarowany pałac wróżek czyli wizyta w Kamieńcu Ząbkowickim
Następnie swojej kroki koniecznie skierujcie do Krzywej Wieży. Nie była ona krzywa od początku. Nadbudowa spowodowała osunięcie gruntu i wykrzywienie wieży od pionu o 2,14m. No i mamy naszą śląską Pizę! Jeszcze jeden powód by zwiedzać Dolny Śląsk. Na wieżę można wejść. Na szczyt wiedzie 139 schodów. Bilety są do zakupienia w pobliskiej Izbie Pamiątek.
Pamiątki mieszkańców Ząbkowic
Izba Pamiątek Regionalnych znajduje się w najstarszym zachowanym budynku mieszkalnym w mieście. Na dwóch piętrach znajdziecie tutaj zbiory, które na rzecz swojego muzeum oddali mieszkańcy. Jest zatem bogaty zbiór lamp naftowych, żelazek, ubiorów, zdjęć, dokumentów, mebli z XIX i XX wieku. Zbiory zostały podzielone tematycznie i okresem, z którego pochodzą. Dlatego znajdziecie oddzielne sale dotyczące PRLu. Nas najbardziej urzekły dwa niesamowite rowery oraz piękne cylindry, które zapewne kiedyś nosił jakiś elegancki mieszkaniec Frankenstein.
Poznacie tutaj też mroczną historię zarazy i tragiczną śmierć grabarzy. W sali z zaimprowizowanym sądem wyświetlany jest bardzo ciekawy film, który niekoniecznie nadaje się dla wrażliwych dzieci. Nie wiem co trudniej wytłumaczyć zarazę, czy publiczną egzekucję.
Znajduje się tutaj również laboratorium dr Frankensteina. W piwnicach budynku kilka słabo oświetlanych pomieszczeń jest pełnych menzurek, szkieletów, preparatów zanurzonych w naftalinie. Tajemnicze dźwięki potęgują klimat grozy. Myśmy się jakoś strasznie nie przeraziły, ale wizyta zapada w pamięci.
Zamek w ruinie
W Izbie Pamiątek Regionalnych warto też zakupić bilety na zwiedzanie z przewodnikiem ruin zamku. Ten zamek, który obecnie można obejrzeć powstał na ruinach poprzedniego warownego zamku z XIII wieku. Książę Karol I Podiebradzki, wnuk króla Czech tak zakochał się w tej krainie, że postanowił wybudować tutaj renesansowy zamek. Rezydencja miała nadawać się do mieszkania, ale też móc bronić się w sytuacji oblężenia. Książę trochę przeliczył się z kosztami i zamek nigdy nie został ukończony. Samym zamkiem też nie cieszył się zbyt długo, gdyż zmarł cztery lata po tym jak się do niego wprowadził. Książę był zadłużony od urodzenia, zatem budowla stała się obiektem rozliczeń i przechodziła z rąk do rąk. W swojej historii była również oblegana, zdobywana i niszczona. Obecnie jest trwałą ruiną, którą można zwiedzać. Podczas zwiedzania zwróćcie uwagę na zadania dla dzieci, które są rozwieszone w różnych miejscach i sygnowane symbolem Frankensteina.
Zaraz koło zamku jest plac zabaw oraz trasa spacerowa. Polecamy na jednodniową wycieczkę z Wrocławia.
Ceny biletów warto sprawdzić na oficjalnej stronie Ząbkowic. Można zakupić bilet łączony na wszystkie atrakcje.